Akademia Pana Demo­kraty

Datum
25. August 2017
Autor*in
Magdalena Płotała
Thema
#poTANDEM17
School-potandem

School-potandem

Kommentar Schule

Schule kann schwer sein. Noch schwerer wird es aber, wenn viele auf den Lehrplan Einfluss nehmen wollen. // Po polsku "szkoła”, po niemiecku "Schule” Foto: Jugendpresse Deutschland / Leonard Palm

Jak się dzisiaj czujesz”? Co chciałbyś dzisiaj robić”? Idziemy na wycieczkę. Przyjd­ziesz”? Każdy uczeń chciałby odpo­wiadać na takie pytania. Koncept szkoły, w której to dziecko propo­nuje nauc­zy­cie­lowi plan lekcji, brzmi jak najlepsza fantazja. W szcze­cińs­kiej szkole demo­kra­ty­cznej – jednej z kilkunastu tego typu w Polsce – tak właśnie jest. Tam dziecko to nie uczeń”, a domownik”. Uczy go oczy­wiście nie nauc­zy­ciel”, tylko mentor”. W szcze­cińs­kiej szkole wszystko ma swoje nowe oblicze. W końcu powstała ona po to, by zaprzeczać sche­matom.

Suffolk

Jak powied­ziała mentorka Anna Czyńska (Gazeta Wyborcza z 19.05.2017 r.), pomysł na taką placówkę narodził się w niej jeszcze na studiach pedago­gicz­nych: Dużo zast­ana­wiałam się nad tym, na ile jesteśmy w stanie odpo­wied­zieć na potrzeby i prag­ni­enia dzieci.” Inspi­racją do powstania placówki była pierwsza, demo­kra­ty­czna szkoła Alex­andra Suther­landa Neille’a. Ta została założona w 1921 roku i jej głównym celem było oddanie wolności dzie­ciom. W 2015 roku fund­acja Droga Wolna” oraz zain­te­re­so­wani rodzice spoty­kali się przez pół roku w Szcze­cinie, by dysku­tować o wcie­leniu pomysłu w prak­tykę w naszym kraju. Dziś do ośrodka uczęszcza dwud­ziestu pięciu uczniów, w wieku od pięciu do siedem­nastu lat. Fakty­cznie – mogą się uczyć tego, czego chcą.

(Każdego dnia) Dzień Dziecka

Spot­kania” w szkole zaczy­nają się od zebrania, w którym dzieci – trak­to­wane jak dorośli – mogą demo­kra­ty­cznie zabrać głos w spra­wach bieżą­cych. To właśnie czas na to, by dzieci zdecy­do­wały, czego chcą się uczyć. Piotr Szetela, jeden z mentor ów szcze­cińs­kiej szkoły, opowiada: Każdego dnia pytamy się nawzajem: jak się czujesz? jakie masz na dzisiaj plany? Wtedy dziecko może odpo­wied­zieć: Czuję się dobrze, chcę się uczyć historii albo Nie chce mi się uczyć, chcę grać cały dzień w Minecrafte’a. To też dobrze”.

Zdaniem Szeteli, domownik” nawet nie musi chodzić na zajęcia: Staramy się stosować głęboką demo­krację, a nie władzę więks­zości. Chcemy znaleźć rozwią­zania, przy których każdy czuje się komfor­towo”.

Czasem jednak trzeba pójść na nielu­biany kompromis. A zwłaszcza ten z polskim systemem szkol­nictwa. I z prawem.

Sprawd­zian

Szkoły demo­kra­ty­czne znaj­dują się również w Poznaniu, Gdańsku i w Wars­zawie. Polskie prawo trak­tuje je jako edukację domową”. Wymóg jest jeden: pod koniec roku szkol­nego uczniowie muszą zdać test wiedzy. Jaka jest zatem szansa, że im się powiedzie, skoro nie muszą się poja­wiać w szkole?„Oczywiście, prze­glą­damy z dziećmi podręcz­niki, by wied­zieć, jaka jest podstawa progra­mowa. Na przy­kład, na etapie gimnazjum czy liceum, takie książki już muszą być” mówi Szetela, po czym dodaje: “ Już od września my i Poznań zaczy­namy przy­go­to­wania do egza­minów, żeby zrobić poka­zówkę przed rządem”. Inne szkoły tego typu za granicą (USA, Niemcy, Japonia, Izrael) wyka­zują się dobrymi wyni­kami. Popu­lar­ność szkół demo­kra­ty­cz­nych nie spada. Może dlatego, że prze­ka­zuje się w nich naukę w prak­tyce.

Doświad­czać, zamiast wkuwać

Dzieci ze szcze­cińs­kiej szkoły demo­kra­ty­cznej raz w tygodniu chodzą do lasu, by oglądać różne gatunki liści i drzew. Wolą to, niż zwykłą naukę o miękiszu pali­sa­dowym. Lubią czytać i mają do tego w szkole dobre warunki: sale bibliotek pełnych książek i komiksów. Dzieci poznają to, co je najbard­ziej inte­re­suje. Mogę z 8 – 9 latkami przera­biać teorię względ­ności albo fizykę nuklearną. Skoro są tym zain­te­re­so­wane, to trzeba o tym mówić” dodaje Szetela.

Jednak przedmiotem, którego najchęt­niej uczą się wycho­wan­kowie, jest demo­kracja. Nieza­leżnie od wieku dzieci mają głos we wszystkim i decy­dują o wszystkim. Na spot­ka­niach prze­ka­zują sobie z rąk do rąk butelkę z wodą, która symbo­li­zuje prawo do głosu”. Kto trzyma butelkę w ręce, mówi, pozostali słuchają. Dzieci decy­dują zarówno o tym, czy można prze­mycac kanapki do sal szkol­nych, jak i o tym, skąd szkoła weźmie finanse na utrzy­manie. Młodzi ludzie (wraz z ich opie­kunami) decy­dują również o tym, które dzieci zostaną przy­jęte do szkoły. Warto dodać, że rodzic domow­nika” musi zapłacić czesne, żeby dziecko mogło – zgodnie z własną wolą – uczęszczać na zajęcia. Mentorzy nie podają sumy, jednak w podob­nych placów­kach jest to około tysiąc złotych.

Wolna wola zawsze i wszędzie

Dzieci robią to, co chcą robić i mówią wtedy, kiedy czują się na to gotowe. Odzywa się ten, kto chce. Jeśli są dwie osoby, klasa prze­pro­wadza wybory. Ten, kto prze­grywa dzisiaj, jest mówcą jutro”, komen­tuje Szetela. Nie można też wycho­wanków zmusić do sied­zenia nad ćwic­ze­niami. Nie ma tu ani sprawd­zianów, ani kart­kówek, ani nawet dzwonków. Anna Czyńsk, mentorka, jednak nie wydaje się tym zmart­wiona. W szkole Neille’a też były przy­padki, kiedy dzieci nie chciały się uczyć. Niek­tóre dopiero po trzech latach wzięły się za naukę. Z nudów.

Ale nawet w tak demo­kra­ty­cznej placówce zdar­zają się konflikty między uczniami. Czy w tej sprawie mentorzy inter­we­niują? Z odpo­wiedzią śpieszy Piotr: Naszą rolą jest stanięcie pomiędzy, ale nie rozwią­zy­wanie problemów dzieci”. Wydaje się, że postawa mentora w sytu­acji konfliktu jest taka sama, jak w edukacji. My oferu­jemy dzie­ciom siebie, swój czas i swoje umie­jęt­ności. Nato­miast staramy się im nie narzucać”. I dodaje: dzieci próbują nas wtłoczyć w schemat nauc­zy­ciel-uczeń. Ale to nie na tym ma polegać”.

Aweso­me­town?

Szcze­cińska szkoła demo­kra­ty­czna nie zyskuje jedno­głośnej apro­baty. Taka idylla jest niemoż­liwa do utrzy­mania”, uważa Mgr Iwona Nieć, nauc­zy­cielka z trzyd­zie­sto­letnim stażem, ze szkoły w Ryduł­to­wach. Przyz­naje, że ani nie chciałaby być uczniem, ani nauc­zy­cielem w szkole demo­kra­ty­cznej.

Do cieka­wych wnio­sków dochodzą również stud­entki polo­nis­tyki Uniwer­sy­tetu Śląs­kiego. Jedna z nich, Karo­lina, chwali to, że w szkole demo­kra­ty­cznej nauc­zy­ciel musi wykazać się krea­tyw­nością, by fakty­cznie zain­te­re­sować wiedzą ucznia. Inna – Domi­nika – dodaje, że to ciekawy pomysł, bo dzieci muszą sobie radzić same” i współpra­cować (starsi domow­nicy” z młodszymi). Obie przyz­nają jednak, że koleżeństwo z belf­rami to nien­a­j­lepszy pomysł. A brak choćby śladowej dyscy­pliny – zwłaszcza.

Prof. Danuta Krzyży­kowa z Katedry Dydak­tyki Języka i Lite­ra­tury Polskiej uznaje pozy­tywne aspekty metody Neille’a. Jednak uważa, że brak zdrowej hier­ar­chii (zarówno wśród uczniów jak i nauc­zy­cieli) wzbudza po pewnym czasie dezori­ent­ację u dziecka.

Oczy­wiście, taka szkoła nie musi odpo­wiadać każdemu” – przyz­naje Anna Czyńska. A za nią Piotr Szetela, dodając: Ludzie myślą, że jesteśmy zbyt rady­kalni. Ale inne szkoły inte­re­sują się naszą metodą”.

Akademia Pana Demo­kraty

Wizja dobro­wolnej (dla dzieci) i płatnej (dla rodziców) szkoły może szokować. Zwłaszcza, że reguły w niej rząd­zące przy­po­mi­nają te z Akademii Pana Kleksa” Brzechwy. Nie zmienia to faktu, że nawet osoby scep­ty­czne dostrz­e­gają w nowa­tor­skiej metodzie wiele pozy­tywów: samod­ziel­ność, odwagę i krea­tyw­ność, szacunek do innych, swojej i cudzej przestrzeni. Wydaje się jednak, że demo­kra­ty­czną szkołę czeka jeszcze długa droga i sporo pracy, by prze­konać Polskę do swojego ustroju.

Förderung von Axel Springer Stiftung, deutsch polnisches Jugendwerk, Stiftung für deutsch polnische Zusammenarbeit, Think Big und Erasmus +

Empfohlene Beiträge

Artikel

Wie war’s eigent­lich?

Sofia Westholt

Artikel

Miasto dzieci“ szkołą demo­kracji

Tomasz Tomalik

Artikel

Wie es uns gefällt

Sabine Baumgärtel